Lubella
Podróż pociągiem do Warszawy.
Z Warszawy do Lublina bus, wypakowany po brzegi kulinarnymi bloggerami.
Chyba nie trzeba mówić jaki był nasz temat przewodni. Rozmowy toczyły się głównie wokół jedzenia.
Co? Z czym? I jak?
Miałam ogromną przyjemność poznać wielu doświadczonych bloggerów. Co chwilę słyszałam wiele ciekawych porad i trików.
Przed południem podjechaliśmy pod fabrykę Lubelli. Po wyjściu z busa chyba każdy poczuł zapach czekolady. No tak, przecież Lubella to nie tylko makarony, prawie zapomniałam o płatkach śniadaniowych.
Po części oficjalnej przeszliśmy do zwiedzania fabryki.
Zaczęliśmy od młyna. Na wszystkich zrobił ogromne wrażenie. Nie było wiatraku jak w starych czasach, za to naszym oczom ukazała się nowoczesna technologia. Mogliśmy zobaczyć jak całe ziarno po wielu etapach zamienia się w drobną mąkę. I całym tym procesem sterowały tylko dwie osoby.
Z młyna przeszliśmy do drugiego budynku w którym z mąki produkuje się makaron, paluszki, czy płatki śniadaniowe. Sam prezes firmy Lubella opowiadał nam o produkcji. Na każdym etapie ziarno, mąka czy makaron ulega drobiazgowej kontroli.
Każdy etap był szczegółowo opisywany. Uśmiechałam się, ponieważ tydzień wcześniej na zajęciach przerabiałam produkcje makaronu i większość rzeczy była mi już znana w teorii. Jakże miło było zobaczyć je w praktyce.
Po obróbce i suszeniu, gotowy makaron był paczkowany i przewożony do magazynu.
Pełni wrażeń, przeszliśmy do sali konferencyjnej na kawę i poczęstunek. Tam mogliśmy zadać pytania które nasunęły nam się podczas wycieczki.
Wychodząc, każdy z bloggerów dostał dwie pełne torby fantów. Od produktów firmowych <makarony, kasza, paluszki, płatki itp.> po patelnię.
Przed fabryką czekała nas jeszcze wspólna sesja zdjęciowa. Zmęczeni wsiedliśmy do busa który zawiózł nas do restauracji na obiad, a raczej bankiet.
Pięknie zastawione stoły, szwedzki stół i klimatyczne pomieszczenie.
Królował oczywiście makaron w przeróżnej formie. Ale nie zabrakło również warzyw, łososia i innych pyszności.
Największym problemem był wybór dań, na moim talerzu znalazły się: muszle ze szpinakiem, makaron z orzechami, pęczak,
Do obiadu można było wypić lampkę wina czy kawy.
Atmosfera była bardzo przyjazna. Wszyscy bardzo się polubiliśmy, wymienialiśmy radami, opowiadaliśmy o naszych kulinarnych sukcesach i porażkach. Z pełnymi brzuchami śmialiśmy się i rozmawialiśmy.
Z wizycie w fabryce Lubelli jestem bardzo zadowolona. Możliwość zobaczenia "od kuchni" produkcji makaronów i innych firmowych wyrobów była ciekawym doświadczeniem. Nie tylko firma, ale i profesjonalizm całej ekipy Lubelli zrobił na mnie ogromne wrażenie. Żałowałam jedynie, że czas mijał tak szybko.
Miło było porozmawiać z osobami o tej samej pasji. I w końcu nikt nie dziwił się, że do obiadu wyciągnęłam aparat, w końcu wszyscy zrobili to samo.
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś uda nam się spotkać w tym samym gronie.
Wszyscy bloggerzy:
bardzo fajnie, że różne firmy wpadają na takie pomysły :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :*
rewelacyjne spotkanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczna wycieczka - miło wspominam.
OdpowiedzUsuńFajna ekipa pojechała i było supcio! :) A Lubella stanęła na wysokości zadania.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Cię pozdrawiam.
uwielbiam to pierwsze zdjęcie :))
OdpowiedzUsuńkurczę, zazdroszczę Wam tej wyprawy!
Dokładnie myślę to samo, pierwsze zdjęcie jest boskie :D A tą fabrykę chciałabym zwiedzić :)
UsuńŚwietna recenzja! :) Właśnie tak było - ciekawie i przemiło! Spotkamy się jeszcze, z pewnością! :)
OdpowiedzUsuńnie dawno odkryłam twojego bloga i teraz czytam po kolei wszystkie wpisy :) jak udało wam się wejść do Lubelli?
OdpowiedzUsuńdostałyśmy zaproszenie :D
Usuńchyba też założę bloga bo tyle ciekawych rzeczy mnie omija :( zawsze interesowało mnie jak powstaje jedzenie itp. a nigdy nie miałam okazji zobaczyć tego z bliska
Usuńhmmm nie robię tego dla zysków, tylko dlatego, że to moje hobby
UsuńA jakieś tam korzyści zaczęłam zauważać po ponad roku prowadzenia systematycznie bloga
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuńświetna relacja. miło się czyta
Usuńoczywiście niczego Ci nie zarzucam :) wręcz uwielbiam Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńchodziło mi tylko o to, że przeciętny człowiek nie może tak sobie wejść do jakiejkolwiek fabryki i popatrzeć jak to wszystko powstaje :) dlatego dzięki za relację i zdjęcia, przynajmniej sobie tu mogę popatrzeć :D