Miał być koktajl, wyszło coś a la roztopiony sorbet. Po prostu mus.
Orzeźwiający, smak za szybko kończącego się lata. Ostatnie ciepłe promienie słońca padają na dojrzewające owoce. Na krzaczkach duże maliny,drzewa uginają się pod ciężarem wyjątkowo dorodnych brzoskwiń. Nic tylko rozkoszować się ich smakiem.
Do końca nie mogłam zdecydować się czy dosłodzić miodem czy syropem klonowym. I dopiero w połowie jedzenia przypomniałam sobie, że nie posłodziłam. Było słodkie, lekko kwaskowe.
Każdy sam musi zdecydować o smaku. Pamiętajcie o łyżeczce! o wychodzi bardzo bardzo gęste.
Mus brzoskwiniowo-malinowy (2-3 porcje)
3 brzoskwinie
szklanka maślanki
2 szkl mrożonych malin
miód/cukier/syrop klonowy (opcjonalnie!)
Brzoskwinie blendujemy z maślanką, dosładzamy. Wlewamy odrobinę na dno szklanki. Do reszty dodajemy maliny. Miksujemy przez chwilę. Wypełniamy szklankę do pełna i rozkoszujemy się smakiem.
Mniam! też taki chcę! ;)
OdpowiedzUsuńMmm, ale kremowy :D
OdpowiedzUsuńWygląda pysznie!
OdpowiedzUsuńPyszny! też często robię takie koktajle że trzeba je wyjadać łyżeczką, ale takie mocno owocowe a'la musy są najlepsze :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie pyszne deserki ! ;*
OdpowiedzUsuńŚwietny mus! mmmm same zdrowe pyszności!
OdpowiedzUsuńwyglada super ;)
OdpowiedzUsuń